Wybaczcie, że długo nie pisałam... straciłam wenę, kompletnie. Narazie zawieszam bloga, żeby nie robić wam nadziei, a potem rozczarownia. Mam nadzieję, że niedługo wrócę :)
A teraz kilka innych spraw, dla tych, co lubią oglądać na Youtube rzeczy związane z Królem Lwem zapraszam na mój kanał! Jego nazwa to "DisneyFilmsFan". Zapraszam was też na mojego nowego bloga o lwicy Satal - tak, tej lwicy której autorką jest Malaika4. Polecam też jej deviantart. A co do komków od Afry, to możesz je dać na bloga o Satal. Pa!
niedziela, 30 września 2012
piątek, 7 września 2012
Rozdział XIII - Kolejna sprzeczka braci
Malutka myszka, wypełzła ze swojej norki. Swoimi malutkimi łapkami zaczęła przecierać swój pyszczek, gdy raptownie podniosła łebek to góry. Zaczęła noskiem w powietrzu, rozpoznała w dziwnym zapachu, niebezpieczeństwo. Nim jednak zdołała się ruszyć, wielka i kosmata łapa złapała ją i brutalnie przywarła do ziemi. A potem uniosła do góry i malutkie stworzonko widziało już tylko, parę wielkich, przeraźliwie zielonych oczu, aż zadrżała. Lew jednak był rozsądny i chwycił mysz za ogon, by w ogóle nie mogła mieć szans ucieczki.
-Los nie jest sprawiedliwy...- westchnął Skaza, znudzony patrząc na zdobycz.- Na przykład, ja nigdy nie będę królem, choć chcę... A ty- i zwrócił się do myszki.- nie ujrzysz więcej wschodu słońca! Hm, hm, hm, adie.
Wysunąwszy z pyska, długi język, położył na nim malutką istotę i zamknął paszczę. Wyglądało to tak, jakby na prawdę był głupi. Chociaż zrobił to specjalnie, musiał się znaleźć ktoś, kto by mu zwrócił uwagę.
-Mama nigdy ci nie mówiła, jak się kulturalnie je?- zapytał jakiś głos. Zielonooki odwrócił się szybko i ujrzał Zazu, znowu. Natychmiast wypluł nie połkniętą jeszcze zdobycz, na co ptak patrzył z obrzydzeniem. Szara, drobna istotka, pomknęła przerażona do swojej małej norki i zniknęła w jej ciemności.
-Czego znowu chcesz?!- warknął Skaza. - Czyżbyś nie zauważył, że gdziekolwiek się pojawisz, tam i jest pech? O! Na przykład mi uciekł obiad!
-Ha!- zakpił Zazu.- To nic, w porównaniu z tym, co możesz stracić jeszcze dziś! Ale wracając do twojego pierwszego pytania, twój brat wie o twoim lenistwie. Wie, że nie przybyłeś na prezentację Simby. No i idzie tu!
-Już się boję... o własne życie!- syknął brat króla. Kłapnął tylko zębami i ptak zaraz się znalazł w jego paszczy. Chociaż majordomus się szarpał, Skazie udało się go unieruchomić.
-Rrrrrrrroooooouuuughhh!!!!- rozległ się potężny ryk. I nagle zza skały wyskoczył wściekły Mufasa. Zielonooki był przerażony, więc szybko wypluł ptaka. Mufasa wtedy go puścił, ale nie pozwolił wyjść z jaskini.
-W samą porę najjaśniejszy panie!- sapnął Zazu. Usiadł na ramieniu władcy i z pogardą spojrzał na Skazę. Ten natomiast uśmiechnął się i z podwiniętym ogonem zaczął się łasić do króla. Ten jednak zły zmierzył go chłodnym spojrzeniem. Wtedy Skaza powiedział:
-Och, mój starszy brat zniżył się by obcować ze swym ludem! No, no!
-Dlaczego nie widziałem cię na prezentacji Simby?- padło pytanie Mufasy. Skaza przybliżył się do ściany, przeciągnął się na niej i z piskiem zjechał po niej pazurami.
-To było dzisiaj? Ech moja pamięć... nie było mnie bo wyleciało mi z głowy!- zaśmiał się.
-Doprawdy?!- zakrakał dzioborożec. Podleciał do pyska lwa i kontynuował: - Jak na brata króla nie słyniesz jakoś z czujności.
Skaza kłapnął mu przed dziobem kłami. Przerażony schował się w grzywie Mufasy. Król miał pytające spojrzenie. Jakby domagał się dokładniejszej odpowiedzi.
-Jeśli mam być szczery- odparł.- To pojawiałbym się na każdej uroczystości, gdyby na świat nie urodził się ten twój "wypłosz" braciszku!- zagrzmiał Skaza, w jego głosie słychać było zgrozę.
-Ten "wypłosz" to mój syn! A dla ciebie nie tylko bratanek, to twój przyszły król!- warknął Mufasa. Król n ie wysunął pazurów, nie chciał znów przeżywać tego co kiedyś, walki. Skaza natomiast odwrócił się i miał wyjść z jaskini, kiedy nagle zaśmiał się:
-Masz rację Mufaso, lepiej poćwiczę pokłony i dyganie!- po czym chrypliwie się roześmiał. Przestał gdy zagrzmiał głos jego starszego brata:
-Nie zwracaj się przeciw mnie, bracie!
-O nie Mufaso.- odrzekł lew, a jego spojrzenie było pełne wszelkiej nienawiści i pogardy.- To TY nie masz prawa zwracać się przeciwko mnie!
Mufasa nie wytrzymał tych słów. Podbiegł z rykiem, zagradzając młodszemu bratu. Ten troszkę się przestraszył, lecz po chwili uspokoił. Znał słaby punkt Mufasy.
-CZY TO WYZWANIE?!- wrzasnął rudo grzywy.
-I po co te nerwy? Jakbym mógł rzucać wyzwanie... TOBIE.- rzekł bez uczuć i znudzonym tonem.
-A czemu by nie?- zakpił ptak, wylatując zza grzbietu Mufasy.
-Ponieważ odziedziczyłem w lwiej części rozum- mruknął do dzioborożca i ponownie spojrzał na władcę.- Lecz jeżeli idzie o siłę- i tu chciał podkreślić walkę ze złotym lwem, w której zyskał imię "Skaza" i bliznę.- nie zostałem zbyt hojnie obdarzony...- zielonooki odszedł urażony, ale napełniony nienawiścią. Mufasa wiedział, że jego brat jest zaślepiony władzą, złem i zazdrością.
Zniknął za skałą, chcąc dalej cieszyć się z prezentacji syna. Ale kłótnia ze Skazą, wcale nie pozwalała mu na to. A co do królewskiego brata... cóż, cieszył się z kolejnych ran jakie nakreślił bratu.
-Los nie jest sprawiedliwy...- westchnął Skaza, znudzony patrząc na zdobycz.- Na przykład, ja nigdy nie będę królem, choć chcę... A ty- i zwrócił się do myszki.- nie ujrzysz więcej wschodu słońca! Hm, hm, hm, adie.
Wysunąwszy z pyska, długi język, położył na nim malutką istotę i zamknął paszczę. Wyglądało to tak, jakby na prawdę był głupi. Chociaż zrobił to specjalnie, musiał się znaleźć ktoś, kto by mu zwrócił uwagę.
-Mama nigdy ci nie mówiła, jak się kulturalnie je?- zapytał jakiś głos. Zielonooki odwrócił się szybko i ujrzał Zazu, znowu. Natychmiast wypluł nie połkniętą jeszcze zdobycz, na co ptak patrzył z obrzydzeniem. Szara, drobna istotka, pomknęła przerażona do swojej małej norki i zniknęła w jej ciemności.
-Czego znowu chcesz?!- warknął Skaza. - Czyżbyś nie zauważył, że gdziekolwiek się pojawisz, tam i jest pech? O! Na przykład mi uciekł obiad!
-Ha!- zakpił Zazu.- To nic, w porównaniu z tym, co możesz stracić jeszcze dziś! Ale wracając do twojego pierwszego pytania, twój brat wie o twoim lenistwie. Wie, że nie przybyłeś na prezentację Simby. No i idzie tu!
-Już się boję... o własne życie!- syknął brat króla. Kłapnął tylko zębami i ptak zaraz się znalazł w jego paszczy. Chociaż majordomus się szarpał, Skazie udało się go unieruchomić.
-Rrrrrrrroooooouuuughhh!!!!- rozległ się potężny ryk. I nagle zza skały wyskoczył wściekły Mufasa. Zielonooki był przerażony, więc szybko wypluł ptaka. Mufasa wtedy go puścił, ale nie pozwolił wyjść z jaskini.
-W samą porę najjaśniejszy panie!- sapnął Zazu. Usiadł na ramieniu władcy i z pogardą spojrzał na Skazę. Ten natomiast uśmiechnął się i z podwiniętym ogonem zaczął się łasić do króla. Ten jednak zły zmierzył go chłodnym spojrzeniem. Wtedy Skaza powiedział:
-Och, mój starszy brat zniżył się by obcować ze swym ludem! No, no!
-Dlaczego nie widziałem cię na prezentacji Simby?- padło pytanie Mufasy. Skaza przybliżył się do ściany, przeciągnął się na niej i z piskiem zjechał po niej pazurami.
-To było dzisiaj? Ech moja pamięć... nie było mnie bo wyleciało mi z głowy!- zaśmiał się.
-Doprawdy?!- zakrakał dzioborożec. Podleciał do pyska lwa i kontynuował: - Jak na brata króla nie słyniesz jakoś z czujności.
Skaza kłapnął mu przed dziobem kłami. Przerażony schował się w grzywie Mufasy. Król miał pytające spojrzenie. Jakby domagał się dokładniejszej odpowiedzi.
-Jeśli mam być szczery- odparł.- To pojawiałbym się na każdej uroczystości, gdyby na świat nie urodził się ten twój "wypłosz" braciszku!- zagrzmiał Skaza, w jego głosie słychać było zgrozę.
-Ten "wypłosz" to mój syn! A dla ciebie nie tylko bratanek, to twój przyszły król!- warknął Mufasa. Król n ie wysunął pazurów, nie chciał znów przeżywać tego co kiedyś, walki. Skaza natomiast odwrócił się i miał wyjść z jaskini, kiedy nagle zaśmiał się:
-Masz rację Mufaso, lepiej poćwiczę pokłony i dyganie!- po czym chrypliwie się roześmiał. Przestał gdy zagrzmiał głos jego starszego brata:
-Nie zwracaj się przeciw mnie, bracie!
-O nie Mufaso.- odrzekł lew, a jego spojrzenie było pełne wszelkiej nienawiści i pogardy.- To TY nie masz prawa zwracać się przeciwko mnie!
Mufasa nie wytrzymał tych słów. Podbiegł z rykiem, zagradzając młodszemu bratu. Ten troszkę się przestraszył, lecz po chwili uspokoił. Znał słaby punkt Mufasy.
-CZY TO WYZWANIE?!- wrzasnął rudo grzywy.
-I po co te nerwy? Jakbym mógł rzucać wyzwanie... TOBIE.- rzekł bez uczuć i znudzonym tonem.
-A czemu by nie?- zakpił ptak, wylatując zza grzbietu Mufasy.
-Ponieważ odziedziczyłem w lwiej części rozum- mruknął do dzioborożca i ponownie spojrzał na władcę.- Lecz jeżeli idzie o siłę- i tu chciał podkreślić walkę ze złotym lwem, w której zyskał imię "Skaza" i bliznę.- nie zostałem zbyt hojnie obdarzony...- zielonooki odszedł urażony, ale napełniony nienawiścią. Mufasa wiedział, że jego brat jest zaślepiony władzą, złem i zazdrością.
Zniknął za skałą, chcąc dalej cieszyć się z prezentacji syna. Ale kłótnia ze Skazą, wcale nie pozwalała mu na to. A co do królewskiego brata... cóż, cieszył się z kolejnych ran jakie nakreślił bratu.
niedziela, 2 września 2012
Rozdział XII - Ceremonia Simby
Przychodzimy na świat tak bezradni
I Słońce posyła nam swój dar.
I z każdym dniem nowy spełnia się sen,
Z każdym snem życie nabiera barw.
I każdy z nas już czuje zew,
Z każdą chwilą i ze wszystkich stron
przybywamy na znak, wiemy, że właśnie tak
Wiruje w nas, wieczny życia krąg.
To początek i kres,
Miłość, żal i gniew
Jeden mają rytm,
Jak noc i dzień.
Tutaj każdy z nas
swe odnajdzie miejsce
a krąg życia, krąg życia niech trwa!
I Słońce posyła nam swój dar.
I z każdym dniem nowy spełnia się sen,
Z każdym snem życie nabiera barw.
I każdy z nas już czuje zew,
Z każdą chwilą i ze wszystkich stron
przybywamy na znak, wiemy, że właśnie tak
Wiruje w nas, wieczny życia krąg.
To początek i kres,
Miłość, żal i gniew
Jeden mają rytm,
Jak noc i dzień.
Tutaj każdy z nas
swe odnajdzie miejsce
a krąg życia, krąg życia niech trwa!
To początek i kres,
Miłość, żal i gniew
Jeden mają rytm,
Jak noc i dzień.
Tutaj każdy z nas
swe odnajdzie miejsce
a krąg życia, krąg życia niech trwa!
Miłość, żal i gniew
Jeden mają rytm,
Jak noc i dzień.
Tutaj każdy z nas
swe odnajdzie miejsce
a krąg życia, krąg życia niech trwa!
Tak, właśnie rozpoczęła się prezentacja księcia Simby. Pawian Rafiki pokazał Simbę z czubka Lwiej Skały. Na widok podrośniętego już nieco malucha zwierzęta zaczęły radośnie wiwatować. Podniosły się wielkie, wesołe okrzyki. Simba jednak nic nie rozumiał. Zaczął się rozglądać po wszystkich stronach. Był zaciekawiony wszystkim co go teraz otaczało. Mufasa i Sarabi z dumą patrzyli, jak lwiątka radośnie wymachuje do poddanych łapkami. Wtem, na Simbę spadł promień słońca, a w nim ukazał się duch jakiego lwa, o zielonych oczach, czarnej grzywie i złocistej sierści. To był Ahadi, uśmiechał się wesoło do wnuka. Zwierzęta zaczęły się kłaść łby na bujnej, zielonej trawie i powstało coś w rodzaju ukłonu. Zawiał nagle mocniej wiatr, a świeże powietrze zaczęło mącić grzywę władcy. A potem Mufasa wydał z siebie głośny ryk, tak, że aż Lwia Skała, lekko się zatrzęsła.
* * * * *
Skaza, z trudem podniósł łeb. Otrząsnął z grzywy kurz i otrząsnął się. Jedyną rzecz, którą zapamiętał z ostatniego dnia, to kłótnię z matką. Wstał z ziemi i zaczął powoli wlec się w stronę Lwiej Skały. Zauważył tłum zwierząt, wiedział, że odbyła się prezentacja, na którą wcale, a wcale nie chciało się iść. Usiadł ponuro w swojej grocie i zaczął się wylizywać z pyłu, który miał na całym futrze.Kiedy skończył się myć, nie wyglądał już tak potwornie, ale jego twarzy z gniewnej stała się nagle znudzona. W każdym razie, teraz wyglądał tak, jakby mu na niczym nie zależało. Ułożył się wygodnie pod ścianą i zaczął myśleć. Dotychczas niezmąconą ciszę, przerwały jakieś kroki. Lew nadstawił baczniej słuchy i odwrócił łeb. Spodziewał się brata, albo Ziry, ale przed wejściem stała... Shenzi. Skaza warknął pod nosem niezadowolony, ale po chwili zapytał:
-Czego chcesz, Shenzi?
-To co z tą połową Lwiej Ziemi, dostaniemy ją, czy nie?- zapytała obojętnie z wywieszonym językiem, jakby sto lat nie piła. Brat króla zmarszczył czoło i warknął:
-Wtedy kiedy kazałem wam zaatakować Lwią Skałę? To jak już wtedy mówiłem, dostaniecie ją, kiedy pozbycie się wówczas Mufasy. Ale tego nie zrobiłyście, więc co ja mogę wam dać?
-Co prawda to prawda, ale obiecałeś jeszcze coś do żarcia...- i tu Shenzi miała racje. Zaczęła nerwowo kręcić nosem, aż wywąchała jakiś zapach. Lew wiedział, że hiena czuje mięso jakie sobie to zostawił, więc skrzywił się z obrzydzeniem i wyjął zza kamienia, niewielką kość, pełną mięsa. Podsunął ją pod łapy hieny. Shenzi uśmiechnęła się chytrze i natychmiast porwała jedzenie, uciekając z powrotem na Cmentarzysko.
* * * * *
Prezentacja zakończyła się przedpołudniem. Mufasa leżał koło Lwiej Skały, na miękkiej trawie pod niewielkim, rosnącym tam drzewkiem. Obok siedziała Sarabi i myła malutkiego Simbę. Wszyscy zdążyli już pogratulować królowej i królowi synka, lecz nie przybył Skaza. Mufasa od początku nie widział brata. Najpierw ogarnęło go zdenerwowanie, a potem lęk o życie młodszego brata.
-Zazu!- zawołał król, a dzioborożec natychmiast przybył.
-Tak panie?- zapytał Zazu jak to miał w swoim eleganckim zwyczaju.
-Poleć do jaskini Skazy i poszukaj go tam. Jeśli go tam znajdziesz, powiedz mi o tym.- zlecił rudo-grzywy lew. Majordomus kiwnął głową, wzbił się w powietrze i poleciał. Przed grotą Skazy, zobaczył jednak coś nieoczekiwanego: Skaza częstował upolowanym przez siebie mięsem hienę. Już miał polecieć do króla, ale gdy zobaczył, że Shenzi ucieka, postanowił nie zawracać sobie tym głowy. Pragnął jednak opowiedzieć Mufasie tą historię. Coś jednak chwyciło go za ogon i pociągnęło do ziemi.
-Ładnie to tak podsłuchiwać i szpiegować?!- rozległ się szorstki głos Skazy. Zazu wolno, w strachu odwrócił łeb.
-Ja tylko... to zlecenie, króla Mufasy! I muszę do niego polecieć, bo cię szuka! Proszę, wypuść mnie!- nawet słodkie oczka Zazu nie pomogły. Lew zamyślił się, a po chwili, powiedział:
-Pod warunkiem, że nie powiesz mu o tym co tu widziałeś. O tej hienie i o tym, że dałem jej jedzenie, jasne?!
Dzioborożec pokiwał głową, poczuł, że jego ogon znów jest wolny. Niebieski ptak poleciał do króla. Usiadł na gałęzi i oznajmił, że Skaza jest w swojej grocie. Mufasa był wściekły. A więc jego brata specjalnie nie było na ceremonii, żeby mu zrobić na złość.
-Poleć do niego i powiedz mu, że złożę mu wizytę!
Zazu pragnął odmówić wykonania tego rozkazu, lecz widząc wściekłego Mufasę, przestraszył się. Natychmiast zawrócił do jaskini królewskiego brata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)