piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział XI - Rozmowa z Uru

Skazie trudno było zaakceptować fakt, że królestwo ma nowego majordomusa. Wiedział, że jeśli zbliży się do Simby i cokolwiek mu zrobi, to Zazu natychmiast powie o tym Mufasie. O  świcie Skaza opuścił grotę w nadziei, że nie spotka po drodze Zazu lub Mufasy. Długo szedł, aż w końcu zaszedł na skraj pastwiska antylop, gdzie dojrzał niewielką grotę. Zaciekawiony wszedł do niej, lecz zaraz tego pożałował. Na kamieniu, pośrodku, stał majordomus. Brat króla już chciał wyjść, kiedy ten go zawołał:
-Choć tu Skazo. Nie przeszkadzasz mi.
Skaza zacisnął zęby. Miał ochotę rozszarpać ptaka na kawałki. Mimo wszystko podszedł do dzioborożca i usiadł obok kamienia.
-Czego chcesz? Tylko nie zanudzaj, tak jak wtedy, kiedy siedziałeś w klatce, na Cmentarzysku.- rzekł znudzony tonem lew.
-Myślałem, że to ty masz do mnie jakąś sprawę! W końcu, chyba nie przyszedłeś tu nadaremnie?- zapytał z oburzeniem Zazu.
-Wyobraź sobie, że ja tu tylko przechodziłem! Nic nie chcę od tak durnego ptaka jak ty!- warknął gniewnie Skaza. jego zielone oczy, płonęły. Do wnętrza jaskini wlewało się coraz więcej światła, lecz promienie spadły tylko na głaz i na ptaka, zaś mrok jaskini, jarzył się i cisnął w stronę Skazy.
-Durnego ptaka?! Powinieneś być mi wdzięczny, za to, że umiem trzymać język za zębami, a nie wypaplać Mufasie o tym, jak mnie potraktowałeś! No i o tym, że ty również jesteś zamieszany w porwanie Simby! I chociaż czuję się okropnie, okłamując tak dobrego, szlachetnego i czcigodnego władcą, to ty będziesz polować na moje życie, gdybym mu o tym powiedział. Umiem dotrzymywać złożonych obietnic i dzięki temu...
-Dość!- ryknął zielonooki lew, krążąc wokół głazu, coraz bardziej zdegustowany gadaniem ptaka. - Jeśli uważasz, że prawdą jest fakt, mówiący, iż umiesz dotrzymywać danego słowa, to jesteś w błędzie! Mufasa nigdy nie odszukał Simby, gdyby nie ty! I moja Zira, też, nie zostałaby wygnana gdyby nie twoja paplanina i wrobienie jej w ten spisek! Po stokroć ja bym wolał zostać wygnany, ale nigdy nie chciałbym dopuścić do tego, aby ona odeszła! A zresztą, co ja ci będę tłumaczyć, ty i tak nigdy nie zrozumiesz!
Do oczu lwa napłynęły łzy. Wyskoczył jak oparzony z groty i pognał w stronę domu. Nim jednak dotarł do Lwiej Skały, łzy zeszły mu z polików, głos nabrał pewności siebie i nie drżał, a w oczach pojawiła mu się wyczerpująca złość. Z sawanny dojrzał na czubku Lwiej Skały swoją matkę. Zmarszczył czoło, postanowił z nią porozmawiać, na niezbyt miły temat - na temat tronu. Wdrapał się z posępną miną, na czubek, lecz nagle spostrzegł malutkiego Simbę w objęciach jego matki.
-Em... matko?- zagadnął powoli Skaza. Ta odwróciła powoli sędziwy łeb.- Możemy porozmawiać.
-Oczywiście synu! Po co pytasz? Zawsze możesz!- odparła wesoło brązowa lwica, jej głos znów odżył młodością.
-Eh, myślałem, że jesteś ZBYT zajęta pieszczeniem swojego wnuka... proszę cię jednak, nie rozmawiajmy TUTAJ. Będę czekał na ciebie, przy swojej grocie.- odparł bez uczuć i zaczął schodzić z posępną miną.



























Uru westchnęła.
-Dlaczego on taki się stał? Niemiły, arogancki? Eh, cóż, pójdę z nim porozmawiać.- szepnęła sama do siebie i otarła, swój zimny, mokry nos, o malutkie ciałko lwiątka. Wzięła Simbę w pysk i zaniosła go do Sarabi. A potem pokuśtykała do groty młodszego syna. Zastała go siedzącego przed jaskinią. Zapatrzył się smutno w ziemię. Uru, usiadła koło niego.
-A więc, o czym chciałeś porozmawiać?- zapytała smętnie.
-Chciałem zapytać... no czy ty... mogłabyś porozmawiać z Mufasą, na temat... władzy? To znaczy... czy mogłabyś go jakoś nakłonić do tego, aby oddał władzę mi?- odrzekł Skaza, z drobną nadzieją w głosie. Matka niczego mu prawie nie odmawiała, więc pomyślał, że i tego nie odmówi.
-Skaza... wiesz dobrze, że to niemożliwe... tron, to nie rzecz, którą można pożyczyć komu innemu. I nawet ja nie byłabym w stanie, nic powiedzieć Mufasie. Wiesz... mi też jest smutno, że ty nie jesteś królem, ale są sprawy nad którymi nie mogę zapanować. Ani ja, ani ty... przykro mi synu.
Głos Uru, złamał się naglę. Przerażona spojrzała na Skazę, którego twarz ustąpiła nagle wielkiemu gniewowi, aż się przeraziła. Zaczął nerwowo wokół matki. Jego ogon chodził jak błyskawica.
-Rozumiem!- warknął.- zamieniasz się w mojego ojca, jesteś zupełnie taka jak on! Wątpisz w to, że będę dobrym królem! Sądzisz, że król powinien być silny, lecz bez rozsądku! A ja może i nie dorównuje sile Mufasie, ale mam więcej oleju w głowie niż on! Tak samo mówił Ahadi!
-Synu, uspokój się! Ja tak wcale nie myślę! Ja po prostu sądzę, że ty...- nie dokończyła bo Skaza od razu jej przerwał.
-Nic nie mów! Ja wiem... po prostu uznałaś, że w moich żyłach nie płynie królewska krew, chociaż jestem synem władcy! Tylko to, że pierwszy przyszedł na świat Mufasa to oznacza, że nie mam szans z nim, tak?! To chciałaś powiedzieć?! To zrozum, że tak nie jest i kiedyś będę miał swój tron! Obiecuję ci! Chociaż miałbym, być wyrzutkiem, to zostanę tym królem! Chociaż miałbym pluć krwią, to zostanę tym królem!
-SKAZA!!!- wrzasnęła Uru. Z trudem udało jej się uciszyć Skazę. Lew umilkł, a Uru kontynuowała.
-Nie dlatego, że jesteś młodszy nie jesteś królem, po prostu, po prostu...- Uru zaczęła szukać dobrej wymówki, aż w końcu powiedziała: - Bo ty nie jesteś synem Ahadiego!
Lwica sama nie wiedziała, dlaczego tak skłamała. Skaza natomiast wytrzeszczył oraz syknął:
-Co powiedziałaś?!
-Przepraszam!- z polika Uru kapnęła łza. Akurat był zachód słońca. Lew wrzasnął ile miał tylko sił:
-Dość długo się kłóciliśmy! Za długo, nadszedł zachód słońca! Tak długo i dobranoc!
-Tak długo i dobranoc...- powtórzyła delikatnie Uru. Łkając pobiegła do Lwiej Skały.
Skaza natomiast nie żałował tych słów. Sycił się smutkiem i bólem matki. Ruszył w kierunku Cmentarzyska Słoni, lecz po drodze stało się coś dziwnego. Skaza stracił poczucie rzeczywistości. Przed oczami pokazał mu się obraz jego dziadka Choya z nastoletnim Ahadim. Słyszał to kiedyś z jego opowieści, a kiedy tak Choyo kłócił się z Ahadim, w końcu ojciec Skazy i Mufasy powiedział:
-Ta kłótnia trwała aż do zachodu słońca! Tak długo! I dobranoc ojcze*!
Jednak po tym Skazę zamroczyło, przed oczami pojawiły mu się małe, czarne plamki, które zaczęły rosnąć i rosnąć, aż w końcu lew nie widział nic, zamknął oczy, zatoczył się  i upadł... po prostu zemdlał.
---------------------------------------------------------------------------------
*Za niedługo pojawi się nowe drzewo genealogiczne, w którym to Uru będzie córką Mohatu, a Ahadi, synem Choya.
Wreszcie napisałam ten rozdział! Jest długi i myślę, że wam się spodoba! Liczę też, na dużo komentarzy. Wiem, Uru głupio postąpiła mówiąc, że Skaza nie jest synem Ahadiego. Pa!

piątek, 24 sierpnia 2012

Nagrody

Co prawda nagrody miały być dopiero jutro, ale ponieważ jutro mnie nie będzie, wystawię nagrody dzisiaj! A więc pierwsze miejsce należy do Nyoty! Oto twoje nagrody:
Dyplom














A niespodzianką jest nagłówek na twój blog!
(Jak chcesz sobie powiększyć, kliknij)

















I jeszcze drugi dyplomik za zrobienie supcio rysunku :)
















Teraz drugie miejsce, zdobywa Joxx!
Dyplom















A to twój rysunek :)










I jeszcze dyplomik za rysunek!














No i jeszcze Zika Lwica, jest na trzecim miejscu.
















Wszystkim gratuluję i życzę powodzenia w dalszych konkursach!

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział X Nowy majordomus

Zira została przepędzona z Lwiej Ziemi, towarzyszył jej Uroho i lwice ze stada Serpen. Lwica poprzysięgła sobie, że kiedy Skaza obejmie rządy powróci. Jej mąż codziennie przynosił jej jedzenie, także nikt nie był głodny. Było to oczywiście tajemnicą, bo przecież gdyby Mufasa by się o tym dowiedział, byłby wściekły. Simba był już tygodniowym lwiątkiem, a Naandę pochowano. Mufasa był bardzo wdzięczny Zazu, za to, że doprowadził go do zaginionego syna.
-Zazu, będę ci dozgonnie wdzięczny! Bardzo ci dziękuję, że odnalazłeś mojego syna. - powiedział Mufasa, kiedy spotkał Zazu siedzącego na gałęzi drzewa, na sawannie. Dzioborożec zarumienił się i wylądował na łapie króla.
-Ach, to nic takiego, panie. Po prostu, spełniłem mój obowiązek!
-Jak bym mógł ci się odwdzięczyć?- zapytał lew. Zazu zastanowił się. Co prawda, był dość skromny, lecz miał pewne jedno życzenie i nigdy nie podejrzewał, że kiedykolwiek się spełni. Wziął głęboki oddech i westchnął:
-Wystarczy mi tylko to, żebyś sprawił, aby moja rodzina, była majordomusami króla!
Na pysku Mufasy pojawił się serdeczny uśmiech. Pokiwał głową, na znak, że się zgadza.
W trawie jednak, siedziała zaczajona Zira i przysłuchiwała się, od początku tej rozmowie. Była wściekła, wiedziała, że w ten sposób Skaza nie jest w stanie zrobić krzywdy Simbie. Pobiegła w stronę groty, królewskiego brata, poinformować go o tym.
-Nie przejmuj się tym! Ten głupi ptak nawet nie nadaje się na majordomusa!- odparł spokojnie Skaza, kiedy się o tym dowiedział.
-Ale bierzesz pod uwagę fakt, że kiedy ten głupiutki bratanek, zbliży się do ciebie, nie będziesz mu mógł nic zrobić?- zagadnęła Zira.
-Bystra jesteś! Ale mi to nie przeszkodzi.- odpowiedział beztrosko.- Hieny zrobią wszystko, na każde moje skinienie.
-Wiem, ale...- nie dokończyła, gdyż usłyszała szmer trawy. To lwice, szły na polowanie.
-Uciekaj, szybko!- zawołał Skaza. Lwica z paskiem, szybko wybiegła z jaskini i ruszyła na Złą Ziemię. Pomyślała, że powinna jednak dać Skazie wolną łapę, w planowaniu przeciw Mufasie i Simbie.
*   *   *   *   *
Mufasa poszedł do lwic, z Zazu na ramieniu. Uśmiech i duma, napełniały jego serce. Postanowił uroczyście ogłosić wśród lwic nowego majordomusa. Wszystkie zebrały się w niewielkiej grupce i oczekiwały, co ma im do obwieszczenia król.























-Lwice! Uroczyście ogłaszam, że od teraz, po wsze czasy Lwia Ziemia będzie miała... królewskiego majordomusa! A zostaje nim... dzioborożec Zazu!- ogłosił Mufasa. Na to lwice podniosły ryk, były zadowolone. Teraz, na Lwiej Ziemi, było bezpieczniej.
--------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie coś napisałam! Wybaczcie, że długo nie pisałam, ale straciłam wenę. Przypominam o konkursie!

sobota, 18 sierpnia 2012

Konkurs

Zapraszam do brania udziału w konkursie! Będą trzy zadania, a czwarte jest dodatkowe i daje za niego drugi dyplom!
1. Zgadnij o  kogo mi chodzi:
a) ma czarną grzywę, zielone oczy, złociste futro oraz czarny nos
b) jest brązowy, ma pomarańczowe oczy i drobną grzywkę, posiada również siostrę (dla ułatwienia, wystąpił w książce "Wyzwanie Nali")
c) jest wredna i mściwa, posiada brązowy pasek na grzbiecie i czerwone oczy
2. Popraw błędy w życiorysie Nuki:
Przyszedł na świat jako trzecie dziecko Skazy i Ziry. Miał młodszego brata Kovu, starszą siostrę Vitani i starszego brata Uroho. Bardzo chciał być królem i załamał się, kiedy przyszłym władcą obwołano Kovu. Pewnego dnia, do królestwa przybył prawowity dziedzic tronu, Kimba i zabił jego ojca. Matka Nuki postanowiła się zemścić i zabiła syna Kimby, Kopę. Wtedy została wygnana ze swoim stadem i dziećmi na Rajską Ziemię. Trenowała Kovu na takiego, jakim był Skaza. Nuka był z tego powodu szczęśliwy. Bardzo się też ucieszył, kiedy Uroho uciekł z Rajskiej Ziemi. Kiedy Kovu, Vitani i on dorośli, Zira nakazała im podpalić las, żeby Kovu mógł uratować córkę Kimby - Sarę i żeby został przyjęty do stada. Nuka i Vitani zrobili tak jak chciała ich matka. W końcu, Kovu nie świadomie zaprowadził Kimbę w miejsce zasadzki Ziry. Stado ścigało króla bardzo długo, lecz w końcu ten utknął wspinając się po kłodach. Nuka chcąc się wykazać, spróbował zrzucić Kimbę, ale przez swoją nieuwagę, sam spadł i został przygnieciony przez kłody. Ostatnie słowa które wypowiedział do matki to: "Przepraszam matko, starałem się. Wydaje mi się, że wreszcie zyskałem twoją uwagę, czyż nie?" I wtedy umarł.
3. Opisz ( w 3-4 zdaniach) swoją ulubioną postać z KL.
4. Narysuj obrazek z ojcem Nali (według was). Podajcie mi link do niego!
-------------------------------------------------------------------------
I miejsce: dyplom + niespodzianka
II miejsce: dyplom + obrazek
III miejsce: dyplom
Konkurs trwa do 25 sierpnia!

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział IX Porwanie Simby i wygnanie Ziry

-Jego syn wszystko zniszczył!- ryczał wściekły Skaza. Od dawna wszyscy wiedzieli o narodzinach Simby. Wściekłość brata Mufasy była ogromna. Ujawnił długie szpony, ze swoich kosmatych łap i uderzył w pobliski kamień. Ten pękł i rozpadł się, na drobne kawałeczki.
-Skaza, uspokój się!- zawołała Zira. - Ten cały Simba to jeszcze nie koniec świata! A teraz, uśmiech!
Lew z blizną na oku, uśmiechnął się dziwacznie, wystawiając zęby. Szwagierka króla, pokiwała zadowolona głową, obejrzała się za siebie i szepnęła:
-Wystarczy go porwać!- szept był pełen entuzjazmu. Za to sztuczny uśmiech Skazy, przemienił się w szczery i fałszywy uśmieszek.
-Możesz powtórzyć, Zira?- zapytał powoli.
-Porwę tego Simbę! Wystarczy wywołać jakieś zamieszanie, na przykład, armia hien jest na Lwiej Ziemi. Wtedy mogłabym się wkraść do jaskini, wziąć syna Mufasy i zostawić go na Cmentarzysku! Dobry pomysł?- powtórzyła lwica z paskiem na grzbiecie. Skaza przewrócił oczami, podszedł do małżonki i odparł:
-Czy to dobry pomysł? Perfekcyjny!- zawołał.- Trzeba tylko porozmawiać z hienami.
Zielonooki lew wstał i poszedł na Cmentarzysko Słoni. Wśród hien miał trójkę przyjaciół - również hien, Shenzi, Banzaia i Eda. Do nich właśnie się wybrał. Wskoczył na wysoką skałę i wyjaśnił hienom plan. Te, choć nie były zbyt inteligentne, zrozumiały o co chodzi i pobiegły na Lwią Ziemię. Nim jednak to zrobiły, Banzai zapytał:
-A co my będziemy mieć?
-Coś do jedzenia, a może nawet połowę Lwiej Ziemi? Cóż, będzie tak jeśli zabijecie Mufasę! Ale teraz mi tak bardzo na tym  nie zależy. Idźcie już!- warknął lew. Natychmiast pobiegł do Ziry i dał jej znak, aby szykowała się na zaatakowanie. Ta pokiwała głową znacząco i ruszyła. Zaczaiła się w krzakach czekając na odpowiedni moment.
*   *   *   *   *
Władca Lwiej Ziemi stanął na czubku Lwiej Skały. Zauważył zbliżające się ku nim, olbrzymie stado hien. Szybko zbiegł ze szczytu. 
-Lwice! Hieny szykują atak! Szybko!
-A kto zostanie z Simbą?- zapytała Sarabi.
-JA!- rozległ się jakiś głos. Należał on do Naandy. Lwica zawsze była odważna i wszystkie obowiązki starała się brać na siebie. Mufasa zgodził się i całe stado ruszyło odeprzeć atak. Natomiast Zira, wskoczyła do groty. Naanda była zdziwiona. 
Od  Ani52147, dzięki!
-Nie idziesz walczyć?- zapytała. Zira tylko zaśmiała się i rzuciła na Naandę. Lwice krótko walczyły, gdyż żona Skazy była silniejsza i zrzuciła siostrę Sarabi z klifu. Potem wróciła do groty, wzięła Simbę w pysk i obiegła na Cmentarzysko Słoni. Tam czekał na nią już Skaza.
-Doskonale!- wrzasnął. Odsunął się w bok, odsłaniając klatkę z żeber. Siedział w niej błękitny dzioborożec. -Teraz będziesz miał towarzystwo, Zazu. - dodał brat króla. Małego Simbę wrzucono do klatki. 
NIE KOPIOWAĆ
Jedynym źródłem światła w klatce był drobny świetlik, siedzący na ścianie. Kiedy lwy odeszły, Zazu przyjrzał się lwiątku i powiedział:
-To zapewne syn króla! Muszę go uratować. 
Z trudem udało mu się przedrzeć przez ciasną szparę w klatce i natychmiast poleciał w stronę Lwiej Skały.
*   *   *   *   *
Hieny zakończyły  atak na znak Skazy. Lwice powróciły do jaskini. Pierwsza weszła Sarabi i krzyknęła.Zauważyła mnóstwo krwi i brak Simby. 
-Naanda!- krzyknął Mufasa. Siedział pod Lwią Skałą. Sarabi zwinnie zbiegła w dół, a tam leżała jej siostra... martwa. Jej zimne ciało było strasznie szorstkie. I pełne ran. Kusz pokrył jej kremowe futro. - Gdzie Simba?- kontynuował Mufasa. 
-Porwano go...- wyszeptała ostatkiem sił Naanda. 
-KTO?! Naanda, kto to zrobił?- dopytywała się Sarabi. Niestety, było już za późno, Naanda nie przeżyła. 
-Musimy go poszukać!- zawołała Sarafina. Grupka lwic ruszyła na poszukiwania. Na próżno. Nie znalazły Simby. 
*   *   *   *   *
Zazu wleciał, jak oparzony do groty na Lwiej Skale.
-Panie! Znalazłem twojego syna!- zaskrzeczał. - Jest uwięziony przez Zirę, w klatce na Cmentarzysku!
-Lwice! Za mną! Zazu, prowadź!- zaryczał Mufasa. Stado pobiegło za dzioborożcem. Znalazło Simbę, uwolnili go z klatki. Nagle, pojawiła się Zira.
-Mu-Mufasa? Co ty tu robisz?- wydukała lwica. 
-Grrr, precz na Lwią Skałę! Tam wydam wyrok!- zaryczał Mufasa. Wziął Simbę w pysk i razem ze stadem wrócił do domu. Po tym, zwrócił się do Ziry.
-Jak śmiałaś porwać mojego syna?!- warknął.
-Mufasa! Ja... ja tylko...- westchnęła Zira. W jej oczach pojawiły się łzy. Wiedziała, że zostanie wygnana. Zostanie bez Skazy... tylko ze stadem Serpen i Uroho. Nie, nie to nie może się tak skończyć! -Przepraszam...- szepnęła. 
-Teraz wydam wyrok!- kontynuował Mufasa. 
-NIE! Wygnać ją! Wygnać!- krzyczały lwice.
-WYGNANIE!- ryknął król Lwiej Ziemi. 
-Nie!- zawołał Skaza. Zira zaczęła płakać, ale nie ruszyła się z miejsca. Skaza już miał podbiec do żony, ale Mufasa go odepchnął. Nie pozwolił mu iść. Sarabi przyprowadziła Zirze, małego Uroho. Mimo wszystko lwica nigdzie nie poszła. Athena i Elanna wybiegły ze stada i zaczęły przeganiać Zirę z Lwiej Ziemi. Zostawiły ją przy granicy.

























Skaza podszedł do Mufasy i powiedział:
-Przemyśl to jeszcze!
-Nie! Ona porwała mi syna, nie wróci tu! Nigdy!- stwierdził Mufasa.
-Ty nigdy nie będziesz taki jak matka, albo ojciec! Nienawidzę cię! Nienawidzę!- ryczał brązowy lew. Zbiegł z Lwiej Skały i pobiegł do swojej jaskini. Łkał tak przez całą noc.

piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział VIII Narodziny Simby i Nali

Promienie słońca dotknęły lekko powiek śpiącej na głazie, pod Lwią Skałą, królowej. Jeden słabszy był jednak od poprzedniego, gdyż Sarabi, wypoczywała po obiedzie. Łeb lwicy opierał się na jej, wyłożonych łapach.Przed nią na skałce niżej relaksowała się Sarafina.
-Jak tam twoja córeczka, która się wkrótce urodzi?- zapytała lwica i karmelowej sierści. Jej przyjaciółka pomału otwarła zielonawe ślepia i odparła:
-Bardzo dobrze, Sabby. Już wkrótce... Rafiki powiedział mi, że przy odrobinie szczęścia, moja mała Nala przyjdzie na świat, już dzisiaj.
Tak, od ostatniego ich wspólnego polowanie minęły cztery miesiące. Wówczas obie lwice zaszły w ciążę. Nagle przyszedł do lwic Mufasa. Na jego widok Sarabi, szepnęła coś do przyjaciółki po czym, podbiegła do męża i skoczyła na niego.






















-Ha! Leżysz Muffy!- zawołała. Mufasa zdziwiony spojrzał na żonę, a potem śmiał się razem z nią i z Sarafiną. Królowa polizała króla po poliku. Ten otarł się o nią nosem i wstał.
-Co z naszym synem, Sarabi?- spytał lew o rudej grzywie. Na to jego żona spojrzała na swój brzuch i wymasowała go łapą.
-Jakoś jest. Poród się zbliża, Mufaso. A wiesz, co wymyśliłam? Skoro Sarafina jest w ciąży, a Rafiki powiedział, że to będzie córeczka, to może zaręczymy ich ze sobą? Naszego małego Simbę z Nalą?
-W sumie, ja nie mam nic przeciwko.- powiedział Mufasa i zwrócił się do Sarafiny.- A czy ty, podejmiesz się tego i zgodzisz na to, aby twoja córka była zaręczona z przyszłym władcą?
-Tak, panie.- pokłoniła się zielonooka.
-Niech więc tak będzie!- odrzekł Mufasa. Cała trójka ruszyła ku Lwiej Skale. Opowiadali sobie żarty i śmiali się. Droga co prawda im się przez to troszkę dłużyła, ale oni byli zadowoleni.
Tej nocy, w której niebo przybrało barwę ametystu, czerwieni rubinu i bursztynu, na świat przyszedł Simba - syn Mufasy i Sarabi. I to nie tylko on, na świat przyszła jeszcze Nala - córka Shisazena i Sarafiny. To była najpiękniejsza noc w historii całej Lwiej Ziemi.
--------------------------------------------------------------------
Nudne :p Napisałam notkę bo się nudziłam... nie za bardzo wychodzą mi notki o narodzinach lwiątek. Mam nadzieję, że was tym nie zniechęciłam do czytania bloga. Komentujcie! :D :D

środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział VII Polowanie lwic

Zachód słońca pomału witał na Lwiej Skale. Sarabi miała wyprowadzić lwice na polowanie. Był to jej pierwszy raz więc była zdenerwowana. Wyszła przed Lwią Skałę i zaczęła się zastanawiać. Czy poradzi sobie? Wszak polowanie było specjalnością Sarabi, więc problemu z tym nie mogło być. Lwica nie przywykła do polowań w grupie, a jeszcze żeby sama wyprowadzała rówieśniczki?
-Trudno...- westchnęła królowa. - Jakoś sobie poradzę... w końcu, matka, Sarafina, Mufasa... oni podtrzymują mnie jakoś na duchu. Ale spróbujemy...
Sabby weszła do groty i rozbudziła wszystkich głośnym rykiem. Stado wiedziało, że czas wyruszyć na polowanie. Z Sarabi miały polować Sarafina, Scruffy, Uzuri, Athena, Elanna i siostra królowej Naanda. Lwice nie zawędrowały daleko od Lwiej Skały, a zobaczyły ogromne stado gazel i zebr.
-Pamiętajcie lwice, polowanie to dla początkujących trudna sztuka. Z czasem jednak nabieramy doń wprawę, wiemy jak się skradać i kiedy nadchodzi najlepszy moment do zaatakowania. Łapy muszą przylegać do ziemi, a pazury poruszać się po niej bez szmeru. A co najważniejsze, to trzeba mieć strategię.- rozpoczęła Sarabi swoją przemowę. Potem kiwnęła łbem na znak by lwice się do niej przybliżyły. - Ja, Sarafina, Naanda i moja matka, będziemy gonić tamtą zebrę która odcięła się od stada. Scruffy i  Uzuri, zagrodzą jej drugą drogę ucieczki, a Elanna rzuci się na nią. Pomożemy ci ją udusić. Każdy wie co ma robić?- lwice przytaknęły i natychmiast się rozdzieliły. Wszystko szło zgodnie z planem. Zebra nie miała żadnych szans z taką dopracowaną strategią.
-Świetnie!- zawołała Sarabi.- Pięknie wam poszło! Na prawdę znakomicie!
Uśmiechnięta grupka lwic, wyruszyła z zebrą na Lwią Skałę. Następnie powróciły do Sarabi. Zgodnie z tradycją wyprowadzania lwic na polowanie, królowa powinna sama zademonstrować jak poluje. Sarabi wybrała sobie tłustą gazelę, która jak się złożyło, była w ciąży. Władczyni oblizała się na jej widok. Teraz wszystkiej jej myśli skupiały się na owej zdobyczy. Po chwili, poderwała się i skoczyła. Szybkie zwierzę o dobrym słuchu, w ostatniej chwili odskoczyło na bok. Nie dane było jednak żyć ani jej, ani jej nienarodzonemu dziecku. Sarabi w mig skoczyła na gazelę i zagryzła ją.












-To dopiero zdobycz!- zawołała do swoich przyjaciółek, które ją pochwaliły. W istocie, królowa polowała bardzo dobrze.
-Świetnie ci poszło, siostrzyczko!- uśmiechnęła się Naanda.
-Dzięki!- odparła. Po chwili jednak jej siostra ziewnęła i powiedziała:
-Ale  jestem skonana po tym polowaniu! Chodźmy do cienia i odpocznijmy trochę.
Lwice przytaknęły. Nigdzie nie było jednak drzewa na tyle rozłożystego, aby w cieniu pomieściły się wszystkie lwice.  Nagle do głowy Sarabi wpadł świetny pomysł.
-Ja znam takie miejsce, z olbrzymim drzewem, pod którym zmieścimy się wszystkie! Tam często przebywałam z Mufasą!- krzyknęła. Zaprowadziła tam lwice. Rzeczywiście, pod drzewem było mnóstwo cienia. Otoczenie również było piękne. Lwice natychmiast wyłożyły się na gęstej, zielonej trawie, obok przepływała rzeka. Sarabi otarła się o pień i spojrzała na niego. Pamiętała jak kiedyś wyryła pazurem serduszko, a w nim napisała "Mufasa + Sarabi". Lwica doskonale przypomniała sobie swoje lata młodości.
-Sarabi, halo!- Sarafina pomachała jej przed nosem łapą. Królowa ocknęła się. Była za bardzo wpatrzona w myśli.
-O, wybacz Sarafino, zamyśliłam się.- powiedziała Sarabi z zakłopotaniem.
-Nie położysz się?- zapytała lwica, kładąc się z powrotem na ziemi.
-Chętnie.- westchnęła Sabby. Położyła się obok koleżanki i zaczęły wspominać swoje młodzieńcze lata. Patrzyły też jak ładnie zachodzi słońce. W końcu na niebie zabłysnął księżyc i zawirowały gwiazdy. Królowa oznajmiła towarzyszką, że muszą już iść. Te niechętnie się zgodziły. Widząc jednak, że im nie za bardzo chce się iść na Lwią Skałę, powiedziała, że pójdzie do Mufasy i zapyta go czy mogą ten jeden raz zostać na sawannie. Król chętnie się zgodził, sam nawet zabrał lwice i całe stado spało pod gwiazdami. Tylko Skaza i Zira nie zgodzili się. Uznali, że to głupie i nie poszli. Nie wiedzieli jednak ile fajnych rzeczy tracili.
_______________________________________
Wiem, że notka długa, ale było sporo obrazków na ten temat, więc użyłam wszystkich obrazków. Wiem, notkę się dziwnie będzie czytało, ale ważne, że napisałam długą. Komentujcie :D!